Mnóstwo dobrej energii, wytęsknieni biegacze, mariaż z kulturą wysoką i nadzieja na normalność. Za nami 10. jubileuszowy Bieg Filmowy, którego Partnerem Strategicznym był po PKO Bank Polski. Po rocznej pandemicznej przerwie znów nad jeziorem Raduń zrobiło się tłoczno. Tym razem do biegaczy, w znacznej mierze przebranych – wszak to bieg filmowy, dołączyli amatorzy kultury wysokiej, ale i innych aktywności sportowych. Festiwal biegowy połączył po raz pierwszy siły z Wałeckim Festiwalem Dwóch Jezior. – Miałem obawy jak to się, mówiąc kolokwialnie, zepnie ale jestem bardzo zadowolony – zaczął dyrektor biegu Paweł Januszewski. I kontynuował: Wszyscy chcemy normalności. Biegi masowe są czymś co wyzwala tylko pozytywne emocje. Wiemy w jakich realiach funkcjonujemy. Nie wiemy na jak długo złapaliśmy oddech od pandemii i świetnie, że udało nam się tę lukę wypełnić bieganiem, ale i marszami. Jak zwykle mieliśmy też w zanadrzu rywalizację najmłodszych. Co do mariażu z Festiwalem Dwóch Jezior pierwsze koty za płoty, ale widzę zdecydowanie więcej plusów niż minusów. Zakładam, że w kolejnych latach będzie tylko lepiej – zakończył. Od pierwszej edycji do Wałcza przyjeżdża Sebastian Chmara. Mistrz świata w lekkoatletycznym wieloboju pojawiał się tu w różnych rolach. Sebastian , czyli człowiek orkiestra wcielił się w rolę ambasadora, spikera i trenera – doradcy podczas biegów dziecięcych ! – Czuję, że żyję! Tak jak biegacze potrzebowali stanąć ramię w ramię na linii startu, tak ja potrzebowałem kontaktu z nimi. Wielki i ciągle silny ze mnie chłop, ale rozczuliłem się najpierw widząc kolorowy tłumek dzieciaków we wspólnej rozgrzewce, a potem wyścig raczkujących niemowląt. Generalnie tu jest zawsze kapitalnie. Przepadam za tą imprezą, choć w niejednej uczestniczyłem. Gratuluję Pawłowi i innym osobom zaangażowanym w organizację biegu, że co roku nogi same mnie tu niosą. Poza wszystkim super, że można było wreszcie poczuć normalność, potrzebujemy tego jak kania dżdżu – stwierdził. To jeszcze opinia jednego z uczestników. Tomasz Świątek przyjechał do Wałcza z pobliskiej Piły. Zapytaliśmy go czy zorientował się, jako stały bywalec Biegu Filmowego, że ten Połczyńskiej się z Festiwalem Dwóch Jezior. – Szczerze powiedziawszy niespecjalnie. Może było ciut więcej publiczności, poza tym więcej muzyki. Poza doskonałym Michałem Mariańskim na scenie pojawiły się przecież całe zespoły, ale to tyle. Klimat ten sam co zawsze. Mnóstwo zabawy związanej z przebraniami. Ja w tym roku wcieliłem się w więźnia, moja narzeczona była policjantką. Lubię tę otoczkę szykowania się do imprezy. Wymyślanie przegrał, potem ich kompletowanie i wreszcie finał w postaci biegu. Nie znam drugich takich zawodów. W ubiegłym roku z wiadomych względów nie wystartowaliśmy i niech się to już więcej nie powtórzy – podsumował.